sobota, 5 maja 2012

Rozdział III

 Wbiegłem do domu, i zacząłem wyciągać kafelki z pieca, jeden po drugim.
- Znalazłem. - wykrzyczałem na cały dom. Po czym wyciągnąłem książkę, usiadłem na fotelu a za mną Jake, otworzyłem ją. Nie rozumiałem nic, włożyłem książkę pod kurtkę, wyszedłem z domu. Otworzyłem auto, pojechałem do babci.
- Babcia? - wołałem na cały dom.
- Justin? Tutaj. - głos usłyszałem w kuchni, pobiegłem tam.
- Cześć babcia. - Wyjąłem księgę z kurtki, po czym położyłem na blacie. Babcia westchnęła.
- A więc mama Ci już o wszystkim powiedziała. - wzięła parę oddechów. - Ja i rodziny, Faye, Cassie, Jake, Adam'a, Diany, tworzyliśmy krąg, potem twoja mama, twój tata i rodzice twoich kolegów, teraz Wy, musicie zastąpić nas. Niestety brakowało jednej osoby...
- Osoby? Jakiej osoby? - przerwałem babci.
- Ciebie, bez Ciebie nie mogli stworzyć kręgu. - kontynuowała.
- Czyli Faye, Cassie, Jake, Adam i Diana są tacy jak ja? - chciałem się dowiedzieć jak najwięcej. - Wiesz co babcia, ja muszę gdzieś wyjść. - w pewnym momencie przyszło mi coś do głowy. Włożyłem księgę do kurtki, po czym wybiegłem z domu. Wsiadłem do auta, gdy dojechałem, zaparkowałem przed lasem, szedłem przez las pół godziny, wyszedłem na jakąś polane na której stał duży dom. Podszedłem pod drzwi, nie zamierzałem pukać, bo wiedziałem że nikt tam nie mieszka, pociągnąłem za klamkę, wszedłem.
- Jake? Cassie? Adam? ... - wywołałem całą piątkę, usłyszałem skrzypiące schody.
- Justin, co Ty tu robisz? - widziałem zdziwioną minę Adam'a.
- Spokojnie, on o wszystkim wie. - poklepał go po ramieniu Jake.
 Rozejrzałem się po całym domu, było dużo półek, na jednej stały książki, na drugiej różne zielska, na trzeciej pudełka, było tych półek sporo. Wszyscy się na mnie patrzeli, w pewnym momencie podniosłem rękę i pękła żarówka.
- What the fuck. - zdziwiłem się.
- Jak ty to zrobiłeś nie wypowiadając zaklęcia? - Faye się najbardziej zdziwiła z całego towarzystwa.
- A co ja wróżką jestem? - spróbowałem zrozumieć co się wszystko dzieje. Od 10 lat wierzyłem że magia NIE istnieje.
 Wyciągnąłem księgę z kurtki. Faye opadła kopara.
- Skąd Ty ją masz?!! - Faye podeszła i wzięła księgę.
- Musicie mi wszystko wytłumaczyć. I o co chodzi z kręgiem. - usiadłem na fotelu.
- Musimy się złączyć w jedność, by chronić samych siebie. Niestety bez całego kręgu nie będziemy mogli sami używać mocy. - tłumaczyła mi Cassie.
- Chronić? Przed czym? - zdziwiłem, a zarazem przestraszyłem się.
- Chronić przed złem. - ciągnęła.
- Jest jeszcze zła strona? Myślałem że tylko w bajkach, dobro walczy ze złem...
- Ale zazwyczaj dobro wygrywa. - przerwała mi Diana.
- A my jesteśmy dobrem czy złem? - spytałem, gubić się w tym wszystkim.
- Pokonujemy łowców czarownic. Czym oni są złem. - odpowiedziała Cassie.
- Czyli po połączeniu kręgu, będziemy silniejsi, i będziemy mogli pokonać łowców czarownic? - zacząłem to wszystko rozumieć.
- Dokładnie. - potwierdziła moją wypowiedź Cassie.
- A kiedy będziemy mogli połączyć krąg? - spytała Diana.
- Dziś w nocy, w lesie, spotkamy się tutaj. - odpowiedziała Cassie. Aż się zdziwiłem że aż tak szybko chcą połączyć ten krąg.
- Czyli dzisiaj o 11 pm tutaj? Zapiszę sobie. - powiedziała Faye. Po czym wyszła ze starego domu, za nią wyszła Cassie, Diana i Adam. Zostałem sam z Jake's.
- Przykro mi z powodu twojej mamy. - Jake usiadł koło mnie, widać było skruchę u niego.
- Słyszałem że Ty straciłeś obojga rodziców. - spojrzałem mu prosto w oczy.
- Każdy z nas stracił jakiegoś rodzica, ja straciłem dwóch. - widać było że Jake coś gryzię, jakby wiedział więcej niż mówił. - Byłem wtedy.
- Jak to? - wiedziałem że on coś wie.
- Chciałem jechać na imprezę na łodzi z moimi rodzicami, ale oni mi nie pozwalali, więc wsiadłem do auta i się schowałem. Gdy dojechaliśmy do portu, poszedłem za nimi, i wszystko oglądałem. Jak łowcy czarownic zabijają naszych rodziców. Diany i Adama przeżył tata, u Faye, Melissy i Cassie przeżył tata. U mnie nikt.
- A u mnie tata. - odpowiedziałem o tym co mi mama opowiadała. Jednak ona przedstawiała mi inną historię. Jake opuścił głowę
- Justin. Twój tata też przeżył. - gdy to usłyszałem, wstrząsnęło mną całkowicie.

~~
Dobra, początek coś mi nie wyszedł, ale myślę że końcówka jest ciekawa, dziękuję za miłe komentarze pod drugim rozdziałem, myślę że tutaj też będą baaardzo miłe ;D