niedziela, 29 kwietnia 2012

Rozdział II.

 Lekcje mijały szybko, niestety na każdej siedziałem z Jake'm. W drodze na stołówkę do Jake przytuliła się jakaś dziewczyna.
- Faye, miło mi. - uśmiechnęła się do mnie, i zrobiła minę jakby chciała mnie tylko przelecieć.
- Justin, miło mi. - podałem jej rękę, i przekręciłem oczami.
- idziemy? Melissa już na nas czeka. - pokazała palcem na machającą do nas dziewczynę zza jednego stolika, z kilkunastu na tej stołówce. Poszedłem za Jake'm i dziwną dziewczyną, wziąłem tacę, oraz plastikowe talerze, sunąłem tacę po bladzie i nakładałem jedzenie na talerze. Poszedłem do stolika gdzie siedzieli " koledzy "
- Cześć Melissa Glaser. - przedstawiła mi się dziewczyna, ta wyglądała na normalną.
- Justin Bieber, miło mi. - podałem jej rękę. Po czym zacząłem jeść.
- Idą nasze zakochańce. - Melissa przytuliła się do Jake, po czym pokazała placem, na dwie osoby idące za rękę.
- I kto to mówi. - Faye spojrzała na Melisse.
- Kto to jest? - przyznam ciekawość mnie zjadła.
- To? Diana i Adam, zakochańce klasowe. - Jake zaczął się śmiać, nie widziałem tam nic śmiesznego.
- Śmiechowe, hihi. - szepnąłem pod nosem.
- Co? - spytał Jake. - nie usłyszałem. - skrzywił się
- nic, nic. - uśmiechnąłem się do niego, przyznam było to stuczne.
 Zadzwonił drzwonek, wziąłem tackę, wstałem z krzesła, ruszyłem ku koszu, wrzuciłem talerze do kosza.
- O w pipkę. - niechcący tacką wleciała mi razem z talerzami, zrobiłem minę jakby nic się nie stało, wrzuciłem plecak na prawe ramię, ruszyłem w stronę sali fizycznej. Wszedłem i usiadłem koło Jake. Wyciągnąłem zeszyt i podręcznik. Pewnym momencie drzwi otworzyła ładna dziewczyna, miała blond włosy, obcisłe spodnie, pod koszulek z napisem " forever alone ".
- Cassie spóźnialska. - powiedział nauczyciel.
- Przepraszam za spóźnienie panie profesorze. - Dała do ręki profesora karteczkę, po czym usiadła na swoim miejscu. Cała lekcje patrzyłem sie na jej błękitne oczy. Zadzwonił dzwonek.
- To co, widzimy się w mojej restauracji ? - Adam zapytał się wszystkich.
- Justin też musisz przyjść. - dodała Faye.
- Będę. - odpowiedziałem po czym wsiadłem do auta. Pojechałem w stronę domu, za mną jechał Jake.
- Co on do cholery chce. - przyśpieszyłem. Po czym on też przyśpieszył. - Wyścigów Ci się zachciało? - mruknąłem pod nosem. Nacisnąłem pedał gazu. Nagle z zakrętu wyjechało auta.
- Słodki jezu. - przeraziłem się, auto zaczęło obracać się w okół swojej osi, miotało mną jak szatanem. Nagle auto stanęło, Jake podleciał do mnie.
- Nic Ci nie jest. - spojrzał na mnie z przerażona miną.
- Wyścigów Ci sie zachciało. - ruszyłem do domu, tym razem 10 km / h. Zajechałem na plac naszego domu. Wziąłem plecak z tylnego siedzenia, podszedłem do drzwi, przekręciłem klamkę.
- Cześć mamo. - rzuciłem plecak na podłogę, poszedłem do kuchni. - co na obiad? - zobaczyłem mamę stojącą przy garach.
- Zupa. - powiedziała mama. Usiadłem w jadalni, pięć minut potem mama położyła przede mną talerz z zupą. Zacząłem jeść, gdy skończyłem, włożyłem naczynia do zmywarki.
- Mamo, idę się spotkać z nowymi " kolegami ". - wyszedłem z domu, wsiadłem do auta, i pojechałem do restauracji Adama. Zajechałem na parking, wysiadłem z auta, wszedłem do środa. Cała grupa mojego towarzystwa siedziała przy stoliku, usiadłem koło nich.
- Siema. - przywitałem się z nimi, po czym wszyscy odpowiedzieli mi chórkiem.
- Chcesz coś? - spytał się mnie Adam.
- coffee, large coffee. - marzyłem tylko o kawie, o niczym innym. Nagle zadzwonił telefon.
- Hallo? - usłyszałem głos chłopaka mojej mamy, ale był on taki jakby bał się czegoś. - Jak to w szpitalu, jakim? - gdy usłyszałem co się stało, zachciało mi się płakać.
- Co się stało? - spytał Jake.
- Moja mama jest w szpitalu. - nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić, ręce mi się trzęsły.
- Zawiozę Cię. - Jake wstał z krzesła.
* oczami Jake. *
 Wiedziałem że za tą sprawą mamy Justina w szpitalu stoją łowcy czarownic. Widziałem Justina, tak naprawdę nic nie wiedział. Kiedyś w końcu musiał się dowiedzieć, kim jest, i kim byli jego przodkowie. Justin cały czas dodzwaniał się do chłopaka swojej mamy.
- Nie dobiera. - Justin rzucił telefonem o podłogę auta.
- No nie może widocznie teraz. - próbowałem w jakiś sposób pocieszyć Justina.
- Ciekawe co się stało. - chciałem teraz powiedzieć wszystko Justinowi ale nie mogłem. Dojechaliśmy do szpitala, nie zdążyłem zaparkować, a Justin wybiegł z auta który był w ciągłym ruchu. Zaparkowałem samochód, pobiegłem za nim.
- Dzień dobry, gdzie leży Pattie Bieber? - spytałem się pielęgniarki w recepcji.
- Sala 16. - pokazała palcem na drzwi. Pobiegłem do sali, otworzyłem drzwi, Justin stał nad mamą i trzymał ją za rękę.
- Justin, zamieszkaj z babcią. - mama Justina wiedziała że czeka na nią śmierć, na ręce miała symbol, który oznaczał natychmiastową śmierć, zdziwiłem się że jeszcze żyje.
- Mamo, co Ty gadasz? - Justin wydarł sie po mamie.
- W jednym z kafelek w kominie, znajdziesz książkę, jest ona stara, babcia Ci wszystko o niej powie. - mama Justina posiadała 1 z dwóch książek czarów, która przechodziła z pokolenia na pokolenie.
- Co, jaką " książkę " ?
- Justin, jesteś czarodziejem. - Justina zamurowało, szczerze, to mnie też.
~~~
Obiecałem na tt że dam niespodziankę, tą niespodzianką jest " oczami Jake " nie wiem czy to tak wszystkich ucieszy, ale na serio namęczyłem się trochę.
Dziękuję za miłe komentarze pod pierwszym rozdziałem, myślę że tutaj tez będą miłem. (:

czwartek, 26 kwietnia 2012

Rozdział I.

 Nie rozumiałem czemu moja mama zmieniała domy dwa razy w roku. I akurat kiedy ja jechałem do nowego lokum, padał deszcz i była okropna burza. Nagle auto podskoczyło, i gwałtownie lewa strona samochodu przechyliła się
- Whore. - walnąłem rękoma o kierownicę, po czym wysiadłem z samochodu. Zobaczyłem flaka. Wyciągnąłem telefon z kieszeni.
- Nie ma zasięgu, fuck it. - uklęknąłem na środku jezdni. Nagle zaczęło mi coś wibrować w kieszeni.
- Halo, mamo? - przyłożyłem słuchawkę do ucha. - No gumę mam. - skrzywiłem twarz. - Okej, dzięki. - ucieszyłem się że w końcu ktoś zadzwonił, teraz w tym deszczu czekać na pomoc drogową. Po godzinie czekania na pomoc drogową w końcu przyjechała.
- Godzinę czekałem nie płacę. - facet który " nadzorował " wszystkim odebrał to jako żart, ale ja mówiłem na serio. Usłyszałem pisk opon samochodu który skręcił za mną.
- Tylko nie on. - poznałem ten ryj, nie byłem w stanie nazwać tego twarzą. To był " chłopak " mojej mamy.
 Wsiadłem do jego samochodu, nie mówiąc nic, zapiąłem pasy. Całą drogę przemilczeliśmy. Zajechaliśmy na taras domu. Mama stała w drzwiach z uśmiechem na twarzy.
- Justin! - podeszła do mnie, i przytuliła się mocno.
- Mamo! Gnieciesz mi jądra. - Po minucie mama mnie puściła, odetchnąłem z ulgą. Pomijałem kolejne stopnie które prowadziły do drzwi domu, przekręciłem klamkę i wszedłem do środka. Pachniało tutaj " nowością " na środku holu stały kartony jeden na drugim. Wszedłem schodami na górę domu, otworzyłem jedne drzwi z sześciu u góry.
- To będzie mój pokój. - mruknąłem pod nosem, po czym rzuciłem się na łóżko wodne. - Nigdy już stąd się nie ruszę. - oczami przekręcałem z lewej na prawą stronę, i z góry na dół. Szczególnie zainspirowała mnie ściana na której był gwiazdy.
- Justin. Auto przyjechało. - mama darła się z kuchni. Moja przygoda z wodnym łóżkiem niestety już się zakończyła. Zszedłem na dół, wyszedłem z domu, podszedłem do kierowcy holownika.
- 150 $ - powiedział.
- What the fuck, za takiego gówno mam jeszcze płacić? - wyśmiałem go.
- Taka praca. - skrzywił mordę.
- Masz, i spadaj stąd bo zacznę przeklinać, a to miłe nie będzie. - dałem mu pieniądze do ręki, pokazałem mu środkowy palec, i wróciłem do domu. Wychodząc do auta nie zauważyłem że mama zdążyła wypakować kartony.
- Wow. Szybka jesteś. - kręciłem głową, oglądając każde kąty salonu.
- Nie gadaj, tylko chodź na kolacje. - mama wskazała na jadalnie.
- Z tym Cwelem? - w jakiś sposób pokazywałem sprzeciw.
- Justin, zachowuj się. Proszę. - dla tej miny mamy byłem w stanie zrobić PRAWIE wszystko.
- Ale tylko i wyłącznie, zrobię to dla Ciebie. - uśmiechnąłem się do niej, po czym wszedłem do jadalni, i usiadłem na jednym z trzech wolnych krzeseł.
- Aż cud że zająłeś jedno krzesło. - nie był godzien abym spojrzał mu w twarz.
- Justin! - mama wydarła się na mnie. - Obiecałeś mi coś. - spojrzała na mnie.
- No tak. - nie okazując skruchy, spojrzałem mu w twarz.
 Po kolacji poszedłem do auta po moje rzeczy, i rozpakowałem się w pokoju.
- Justin. - mama zapukała do drzwi, i lekko je uchyliła.
- Tak? - usiadłem na miękkim łóżku.
- Masz tutaj plan jutro na lekcje. - mama do ręki dała mi białą karteczkę.
- Dziękuję. - uśmiechnąłem się, otworzyłem karteczkę by spojrzeć jakie mam jutro lekcje. Mama wyszła. Sięgnąłem po plecak, i podszedłem do półki z książki. Spakowałem książki i zeszyty przedmiotów które jutro mam. Położyłem plecak koło drzwi pokoju, poszedłem do łazienki. Rozebrałem się, wszedłem pod prysznic.
Ten prysznic nie trwał długo, byłem tak zmęczony że odechciewało mi sie wszystkiego. Ubrałem pidżamę, nastawiłem budzik w telefonie na 7.00 położyłem się w wodnym łóżku. Wpatrywałem się w gwiazdy, które w ciemnościach świeciły. Nie wiedziałem co miał znaczyć symbol który one tworzyły.
- Cześć, jestem Jake. - wkładając plecak z książkami do szafki, od tyłu ktoś do mnie gadał.
- Justin. - podałem mu rękę.
- Nowy? - spojrzał mi w oczy.
- A nie widać? - poszedłem przed siebie.
- Lekcje mamy tam. - pokazał " nowy " kolega palcem.
- Nie idę teraz na lekcje. - nie chciałem się przyznać do błędu, więc skłamałem że idę do toalety. Zadzwonił dzwonek, skręciłem w stronę sali. Otworzyłem drzwi, podszedłem do nauczyciela, dałem mu kartkę jaka dał mi dyrektor.
- Pewnie pan Justin. - nauczyciel pokazał mi ręką miejsce. Zrobiłem minę typu " face palm ". Musiałem siedzieć koło tego idioty, co zaczepił mnie na przerwie.
- Welcome back. - uśmiechnąłem się chamsko do niego.
~~~
Tak jak obiecałem, opis bohaterów + zdjęcie, macie w imionach, imiona są pogrubione. 
 Namęczyłem się ale się doczekaliście! 
Myślę że się podoba? Komentować!

środa, 18 kwietnia 2012

Prolog.

 Padał deszcz, droga była śliska, nagle poczułem jakbym wjechał w dziurę. Zjechałem na pobocze, wyszedłem z auta zobaczyłem przebite koło.
- Whore. - wykrzyczałem na głos. Złapałem się za tył głowy. Deszcz spływał mi po twarzy, a ja klęczałem  na drodze nie wiedząc co robić. Nagle zadzwonił mi telefon
- Hallo? Mamo? - odebrałem.
- No, gumę złapałem, nie wiem kiedy będę. - podrapałem się po głowie.
 Czekałem ponad godzinę czekając na pomoc drogową, nagle jakieś światło mnie oświetliło.
- W końcu! - wstałem z asfaltu. Z auta wysiadł mężczyzna 180 cm wzrostu, krótkie blond włosy, na szelkach miał tabliczkę z napisem " Roger. "
- Cześć Roger. - wyciągnąłem rękę ku niemu. On nic nie mówiąc, przypiął linkę do tyłu mojego auta i wciągnął go na swoją " ciężarówkę " jak pomyślałem. Koło mnie przejechało auto, po czym z piskiem opon skręciło na to samo pobocze.
- O fuck. - zorientowałem się że auto należało do mojego ojczyma. Wsiadłem do tego auta, zapiąłem pasy, chciałem już być w domu. Droga szybko zleciała. Wszedłem do domu.
- Cześć mamo! - przytuliłem się do niej.
- Justin, na początku usiądź. - po minie mamy zorientowałem się że coś się stało.
-  Co się stało? - chciałem szybko się dowiedzieć.



~~
Nie miałem weny w ogóle, obiecuję że w pierwszym rozdziale będzie więcej akcji, emocji, adrenaliny i wgl. pisałem to na szybko, myślę że się spodoba... 
twitter: ElectricBassx3

wtorek, 17 kwietnia 2012

Początek.

Witajcie!
 Nazywam się Jakub, zakładam już tego bloga sześć miesięcy... ale to szczegół. Jak na razie, taka notka wstępna, czy ktoś będzie czytał tego bloga?
 Aha. nie będę robić takiego posta jak " bohaterowie " po prostu w imieniu będę dodawać link, w którym będzie zdjęcie oraz opis bohatera < nie za każdym razem >. Jak wcześniej napisałem notka wstępna. Będzie ktoś czytał?
Bym zapomniał, oczywiście Justin Bieber będzie głównym bohaterem.
~~~
Chcesz być informowany o notkach?
tt: @ElectricBassx3